HISTORIA SZKOŁY w BRNIU.
Marzec 1945 roku można uznać za datę utworzenia Zespołu Szkół w Brniu, gdyż wówczas powstało 2-letnie Państwowe Gimnazjum Rolnicze Męskie. Szkoła mieściła się w Pałacu Myśliwskim barona Konopki i po rozparcelowaniu jego majątku dysponowała zabudowaniami gospodarskimi i 100 ha ziemi. Równocześnie w Oleśnie – Owczarni otwarto 2-letnie Państwowe Gimnazjum Rolnicze Żeńskie. Pierwszym dyrektorem szkoły był dr Wojciech Jarzymowski. Szkoła ta trwała do czerwca 1947 r.
We wrześniu 1947 utworzono w Brniu 2-letnie Państwowe Gimnazjum Przemysłu Rolnego, którego dyrektorem został inż. Bolesław Sroka. W tym czasie otwarto w Oleśnie 2-letnią Państwową Szkołę Gospodarstwa Domowego, którą kierowała Maria Burgiełowa, a istniała ona do 1953 roku.
W 1949 roku we wrześniu otworzono w Brniu 2-letnie Liceum Rolno-Spółdzielcze, którego dyrektorem został Henryk Bandrowski.
Dwa lata później, bo w 1951r. powołano roczną Państwową Szkołę Praktyków Specjalistów Młodszych Sanitariuszy Weterynarii, którą kierował inż. Wojciech Różański. Szkołę tę we wrześniu 1952 roku przekształcono w Państwową Szkołę Weterynarii, która istniała do 1956r., kierownictwo powierzono inż. Franciszkowi Pęcherek. W tym czasie w Oleśnie powołano 2-letnią Zasadniczą Szkołę Rachunkowości Rolnej, która istniała do września 1953 roku, kierował nią początkowo inż. Tadeusz Górski, a następnie mgr Maria Kasprzyk.
W 1956 roku we wrześniu utworzono 2-letnie Technikum Rolnicze dla Dorosłych, którego dyrektorem został inż. Franciszek Pęcherek.
Od września 1958 roku w Brniu i Oleśnie funkcjonowała roczna Państwowa Szkoła Rolniczo-Gospodarcza, którą kierował inż. Alojzy Cieszkowski.
We wrześniu 1960 roku otwarto w Brniu dwuletnią Szkołę Ogrodniczą, a zlikwidowano Szkołę Żeńską w Oleśnie. Dyrektorem szkoły został mgr Franciszek Szczutowski, a od września 1961 roku inż. Alojzy Cieszkowski. W 1964 roku utworzono następną, 3-letnie Państwowe Technikum Rolnicze. Szkołami tymi kierował dalej inż. Alojzy Cieszkowski.
W 1970 roku zostały wybudowane nowe obiekty szkolne, w których znalazły swoje pomieszczenia Technikum Rolnicze, Zasadnicza Szkoła Ogrodnicza, a następnie Zasadnicza Szkoła Rolnicza i Zaoczne Technikum Rolnicze.
W 1976 roku utworzony został Zespół Szkół Rolniczych, któremu nadano imię St. W. Reymonta oraz sztandar (awers zmieniony w 2002 r.). Początkowo pracą Zespołu kierował inż. Alojzy Cieszkowski, następnie do roku 1988 mgr Marian Żak, a od 1 stycznia 1989 roku do sierpnia 2007 mgr inż. Czesław Kapuściak. W skład Zespołu weszły: 5-letnie Technikum Hodowlane, 3-letnie Technikum Rolnicze, Zasadnicza Szkoła Rolnicza, Wieczorowe Technikum Rolnicze i Zaoczne Technikum Rolnicze dla Dorosłych.
W roku 1987 powstał odział 5-letniego Technikum Melioracji Wodnych, który funkcjonował przez 3 lata. Rok później otwarto 4-letnie Liceum Zawodowe. W 1994 roku ogłoszono nabór do nowoutworzonego 5-letniego Technikum Inżynierii Środowiska i Melioracji, natomiast zaprzestano do Technikum Hodowlanego.
W 1995 roku otwarte zostało 5-letnie Technikum Ogrodnicze.
Po reformie oświaty, w roku 2002 Zespół Szkół Rolniczych przekształcony został w Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych. Powstały wówczas nowe kierunki kształcenia: Technikum Inżynierii Środowiska i Melioracji, Technikum Budowlane, Liceum Zawodowe, Liceum Profilowane, Technikum Agrobiznesu, 3-letnie Technikum Ogrodnicze oraz Wieczorowe Technikum Ogrodnicze dla Dorosłych. W 2007 roku dyrektorem szkoły został mgr Jarosław Boryczka.
Obecnie w skład Zespołu wchodzą: Technikum Budownictwa, Technikum Architektury Krajobrazu, Technikum Organizacji Reklamy, Technikum Agrobiznesu, Technikum Rolnicze, Technikum Inżynierii Środowiska i Melioracji oraz Branżowa Szkoła I stopnia dla młodocianych pracowników.
Edward Trędota – ksiądz Misjonarz Saletyn.
Pożegnalny dzwonek
Dla wielu młodych ludzi dzień zakończenia nauki w szkole jest jedynym z najbardziej oczekiwanych wydarzeń. Uroczystość rozdania dyplomów ukończenia szkoły postrzegana jest jako wyzwolenie z tego wszystkiego, co regulowane jest przez systematycznie odmierzający czas szkolny dzwonek. Dla mnie „ostatni dzwonek” nie był wydarzeniem oczekiwanym. Chętnie odsunąłbym tę chwilę w dalszą, bliżej nie określoną przyszłość, z tego prostego powodu, że w szkole było mi dobrze.
Obecność mojego nazwiska na liście I klasy Technikum Hodowlanego w Brniu była bardziej wynikiem pewnego zbiegu okoliczności, niż owocem dojrzałej decyzji kształcenia się w zawodzie rolnika – hodowcy. Zespół Szkół Rolniczych znajdował się w bliskiej odległości od miejsca mego zamieszkania, i ten element, w znacznym stopniu przyczynił się do takiego wyboru. Czas pokazał, że był to wybór szczęśliwy. Na początku jednak moje nastawienie do szkoły było negatywne. Nie widząc  głębszego sensu uczenia się, traktowałem „chodzenie do szkoły” jako zło konieczne. Postawa ta znalazła swoje odzwierciedlenie w wynikach uzyskanych przeze mnie w klasie pierwszej. Dawały mi one miejsce wśród uczniów uznawanych za słabych. Później szło mi lepiej. Doszedłem bowiem do wniosku, że zdobywanie wiedzy nie tylko nie jest czynnością pozbawioną sensu, ale co więcej może ono być przydatne, a nawet przyjemne. Systematyczna nauka raz na zawsze pozbawiła mnie trosk związanych z różnego rodzaju sprawdzianami wiedzy.
Będąc wolny od tego co jest największym utrapieniem uczniowskiego życia, byłem w stanie w sposób bardziej świadomy i wolny uczestniczyć w tym, co zapisało się w mojej pamięci jako najmilsze wspomnienia. Mam na myśli specyficzną i niepowtarzalną atmosferę, która wytworzyła się w naszej klasie. Z roku na rok stawaliśmy się sobie bliżsi, tworząc swego rodzaju wspólnotę. tradycją związaną z męską częścią naszej klasy były mecze piłki nożnej, rozgrywane najczęściej w czasie tzw. „wolnych lekcji”, przez wszystkie lata naszej nauki w Brniu. Tylko brak piłki mógł spowodować. że mecz się nie odbył, bowiem pora roku, warunki atmosferyczne, a nawet sprawdzian wiadomości, który miał miejsce bezpośrednio po meczu, nie był wystarczającym powodem jego odwołania. Jako bramkarz miałem zawsze pewne miejsce w drużynie, nie ze względu na wysokie umiejętności, ale dlatego, że nikt inny nie miał ochoty występować w tej niewdzięcznej roli.
Sprawdziany były problemem nie tylko poszczególnych osób, ale klasy jako całości. Często poprzedzały je wspólne przygotowania i konsultacje, szczególnie wtedy, gdy stopień ich trudności był duży, a wszystkie sposoby ich przełożenia zostały wyczerpane. Miało to pozytywny wpływ nie tylko na wzajemne relacje w obrębie klasy, ale także na relacje między uczniami a nauczycielami, którzy widząc solidną pracę, przymykali niekiedy oczy na praktyki, które choć nie zawsze godne pochwały, prowadziły do podniesienia wartości oceny średniej, uzyskanej przez klasę.
Wszystko sprawiło, że do szkoły uczęszczałem z wielką radością. Była ona dla mnie drugim domem. Nie pamiętam pożegnalnego dzwonka, choć na pewno był dzień kiedy jako uczeń, słyszałem go po raz ostatni. Nie był on jednak w stanie przekreślić ani wymazać a mojej pamięci tych wspaniałych dni, które jako uczeń technikum Hodowlanego, przeżyłem w gronie ludzi wielkiego serca.
Epilog.
Idąc za głosem powołania, po zakończeniu nauki w szkole średniej zwróciłem się z prośbą o przyjęcie mnie do Zgromadzenia Księży Saletynów. Siedem lat później przyjąłem święcenia kapłańskie i w ten sposób, będąc „pasterzem” z wykształcenia zostałem pasterzem w religijnym znaczeniu tego słowa. Jest to więc swego rodzaju kontynuacja.
źródło: Pięćdziesiąt Lat Szkolnictwa Rolniczego w Brniu.
Stanisław Korpacki – lekarz medycyny
Do szkoły w Brniu trafiłem myśląc, że po jej ukończeniu będę mógł pracować w ZOO (zwłaszcza wrocławskim). Dość szybko jednak zorientowałem się, że kształci się tutaj hodowców i rolników, a ja jako mieszczuch nie mam o tym pojęcia i nie nauczę się tego, co można zdobyć przez doświadczenie. Nie znaczy to, że szkoła przestała mi się podobać. Wprost przeciwnie – pięknie położona, w miarę nowoczesna, dobrze wyposażona, dawała szansę na niezłe wykształcenie. Postanowiłem wykorzystać czas w niej spędzony na pogłębienie swych wiadomości z dziedzin, które mnie najbardziej interesowały – zwłaszcza biologii. Okazało się, że mogłem też zaznajomić się z rzeczami, na których się nie znałem do tej pory wcale: tańcem towarzyskim, gotowaniem. Ponieważ szkoła organizowała różne kursy, a ja byłem ciekawski, to uczęszczałem na nie, ucząc się tego, co dzisiaj bardzo mi się przydaje.
Miło wspominam wielu nauczycieli, ale najbardziej utkwił mi w pamięci pan Stanisław Babiarz. Pamiętam Go jako najlepszego nauczyciela, który mnie dotąd uczył. Ceniłem Go za to, że można było wygłaszać własne opinie i przemyślenia, które nie musiały zgadzać się z tym, co autor chciał powiedzieć.
Ale z największym sentymentem wspominam swoich kolegów i koleżanki z klasy. Tworzyliśmy fajną paczkę i najbardziej zgraną w ostatniej klasie, kiesy trzeba było się rozstawać. po skończeniu szkoły spotkałem się z wieloma osobami i z niektórymi nadal utrzymuję kontakt.
Wiedząc, że nie zostanę hodowcą i chcąc dowiedzieć się nowych rzeczy z biologii, anatomii itp. postanowiłem zdawać na Akademię Medyczną. Udało mi się zdać za pierwszym razem i dostałem się na Wydział Lekarski Akademii medycznej we Wrocławiu. Zwłaszcza pierwszy rok wymaga dużo pracy i wielu poświęceń, ale następne lata były już łatwiejsze.
Po studiach trafiłem do szpitala w Gorlicach, gdzie otrzymałem mieszkanie, a jako specjalność wybrałem radiologię. Praca daje mi dużo satysfakcji, ale wymaga też nieustannego dokształcania się. Często, zwłaszcza na studiach pytano mnie jaką szkołę średnią ukończyłem, myśląc, że liceum Ogólnokształcące. nigdy jednak nie wstydziłem się powiedzieć, że było to Technikum Hodowlane w Brniu.
Uważam, ze każdy, kto lubi dowiadywać się nowych rzeczy o otaczającym nas świecie i ma świadomość celu jaki przed sobą stawia, może osiągnąć to co zamierza.
źródło: Pięćdziesiąt Lat Szkolnictwa Rolniczego w Brniu.
Fragmenty wspomnień pracowników szkoły na podstawie opracowania: „Pięćdziesiąt Lat Szkolnictwa Rolniczego w Brniu”; Cz. Kapuściak, Cz. Orłowski, St. Babiarz.
inż. Wojciech Różański
Wspomnienia z pracy w Państwowych Szkołach Rolniczych w Brniu.
(…) Dobrane grono nauczycielskie okazało się wspaniałym zespołem ludzi oddanych baz reszty kształceniu i wychowaniu młodzieży i ludzi dorosłych, a także pracy społecznej w środowisku wiejskim, w jakim nasza szkoła rolnicza się znajdowała.
Młodzież wyłącznie męska pierwszego rocznika pochodziła z różnych okolicznych województw. W 50% byli to ludzie dorośli po służbie wojskowej, którzy przeszli szlak od Lenino i zostali zmobilizowani. chcieli jak najprędzej zdobyć jakiś atrakcyjny zawód.
Ich stosunek do nauki i pracy społecznej był zadziwiająco bardzo pozytywny. Uczyli się przykładnie na lekcjach w klasach i wieczorami ma tzw. seminariach tematycznych z różnych tematów i zagadnień. Nauczycieli i wychowawców nagabywali często o indywidualną pomoc w trudniejszych tematach.
Odnosili się z należytym szacunkiem do swoich nauczycieli i wychowawców, a polecenia wykonywali bez sprzeciwów. Jako młodzież uwielbiali muzykę i śpiew. Z nauką radzili sobie zadawalając. Śpiewu uczyli się bardzo chętnie wszyscy. Toteż często występowali przed miejscową publicznością jako zespół i soliści.
Nie było niemal rocznika, w którym nie byłoby kilku samorodnych muzyków, umiejących grać na różnych instrumentach, które przyjeżdżając do szkoły ze sobą przywozili. Z utworzeniem orkiestry nie było kłopotów, bo zawsze znalazł się taki, który potrafił dyrygować całością. Nic też dziwnego, że zarówno zespół śpiewaków jak i zespół muzyczny często wyjeżdżał z występami do okolicznych wiosek, głównie z okazji świąt państwowych i innych uroczystości (…)
Genowefa Cieszkowska
Wspomnienia.
(…) W Brniu najładniej było wiosną i latem, lekcje w parku z różnych przedmiotów wcale nie były rzadkością. Pasja mojego męża: gra w siatkówkę wielu miała zwolenników i przysporzyła w szkole sukcesów sportowych. polonistka organizowała widowiska plenerowe, akademie i wieczornice. W parku i salach, w budynku nad stawem odbywały się zabawy taneczne z występami estradowymi, w których brała udział ludność. Wyjazdy naszej młodzieży do wiejskich świetlic i zapraszanie na nasze imprezy pozwalały na układanie sąsiedzkiego współżycia. Nie dało się uniknąć różnych niesnasek, a czasem i trudniejszych sytuacji. Na ogół nie dochodziło do gorszących bijatyk. Ciekawie robione 1 majowe defilady robiły furorę wśród widzów.(…).
Józef Pociecha – nauczyciel mechanizacji
Moje wspomnienia.
W szkole w Brniu przepracowałem 22 lata. Była to trzecia placówka w mojej pracy zawodowej. Moje wspomnienia z tego okresu są bardzo dobre. Zawdzięczyć to należy dobrej atmosferze panującej w gronie Pedagogicznym i osobistym przymiotom dyrektora Alojzego Cieszkowskiego, któremu mimo dużych wymagań, jakie stawiał i dużej dyscyplinie, którą wprowadził, udało się utrzymać bardzo dobre stosunki w zespole. Jego szczególne zalety to: nie ulegał plotkom, miał własne zdanie, umiał oceniać pracę i nie był zbyt drobiazgowy, a jego osobista kultura sprawiała, że zjednywał sobie ludzi.
Drugim czynnikiem dobrej atmosfery, to częste spotkania koleżeńskie z różnych okazji czy imienin, czy uroczystości szkolnych, zabaw choinkowych, których atmosfera była bardzo koleżeńska. Dzisiaj uważam, że była to najlepsza szkoła, w której pracowałem. (…)